#dzień 13 – Tak jak zasygnalizowałem, dzisiaj kolejna wielka postać – święty Ojciec Pio. Powiem wam o nim za chwilę, ale najpierw jeszcze o dniu dzisiejszym. Jest on w pewnym sensie szczególnym dniem Adwentu.
Dzisiaj mamy 17 grudnia – przypominam tę datę, bo od 17 grudnia rozpoczyna się druga część Adwentu.
Wiemy, że Adwent to oczekiwanie. Na Boże Narodzenie oczywiście. Ale Adwent przypomina też, że czekamy na powtórne przyjście Pana Jezusa. I temu właśnie poświęcona była pierwsza część Adwentu, do 16 grudnia.
Dzisiaj rozpoczynamy bezpośrednie przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia. Już za tydzień Wigilia Bożego Narodzenia. W przyszły czwartek zasiądziemy w naszych rodzinach do wigilijnego stołu, aby powitać Pana Jezusa. Cieszymy się już wszyscy bardzo. Ewangelia, którą słyszeliśmy przed chwilą, też już w jakiś sposób Boże Narodzenie zapowiadała.
– Co wyjątkowego i może trochę dziwnego było treścią dzisiejszej Ewangelii? (Treścią Ewangelii była długa lista dziwnych imion).
– Jak myślicie, czyje to były imiona? (To imiona przodków Pana Jezusa).
Ewangelista podaje te wszystkie imiona, żeby pokazać, że Pan Jezus urodził się w konkretnym narodzie, w konkretnym czasie i w konkretnej rodzinie. Wymienia Abrahama, Dawida, Jakuba i wielu, wielu innych o dziwnych imionach. Wśród nich byli różni ludzie. Dobrzy i źli, bardziej pobożni i mniej pobożni.
My też takich spotykamy i znamy. A na Roratach poznajemy tych, których wielka wiara i miłość do Pana Boga i nas zbliżają do Niego. Ich przykład życia pomaga nam Pana Boga bardziej kochać i lepiej uczestniczyć we Mszy Świętej.
A teraz już przedstawię wam człowieka wyjątkowo zakochanego w Panu Jezusie i w Eucharystii. Mieszkał on na południu Włoch, jakieś sto kilometrów na zachód od Neapolu, w niewielkim miasteczku Pietrelcina.
W najstarszej części miasta mieszkała rodzina Forgione, w której przyszedł na świat Francesco. Po prostu Franciszek, Franek, znany dziś jako ojciec Pio, wielki święty. Jako mały chłopiec Franek pomagał rodzicom w polu, pracował bardzo ciężko, bo ziemia była kamienista i nieurodzajna. Ale Franek zawsze dobrze wspominał miejsce swojego urodzenia. Mówił, że nosi je w swoim sercu.
Pewnie również dlatego, że w Pietrelcinie zaczęły się jego pierwsze wyjątkowe rozmowy i spotkania z Bogiem.
Opowiadał jeden z księży, że kiedy Franek miał około pięciu lat, zobaczył przy ołtarzu Serce Pana Jezusa. Jezus dał mu znak, by podszedł bliżej, położył dłoń na głowie Franka (…) Od tamtej chwili chłopiec postanowił, że wszystko odda Jezusowi. Często przychodził do kościoła, a jeśli drzwi były zamknięte, siadał na schodach i siedział tak długo, dopóki nie zawołała go mama. Czasem umawiał się z zakrystianem, by na jakiś czas zamykał go w kościele. Lubił być sam na sam z Panem Bogiem.
Franek uwielbiał Boże Narodzenie. Każdego roku z kolegami przygotowywał szopkę. Lepili z gliny małe figurki. Święta Rodzina musiała mieć kuchnię, a nawet światło, żeby – jak mówił Franek – mały Jezus nie bał się w ciemności potworów. Wiedział, jak to jest, bo bardzo nie lubił i zawsze płakał, kiedy mama gasiła wieczorem światło, a on jeszcze nie zdążył zasnąć.
Kiedy Franek skończył 15 lat, wstąpił do klasztoru, do kapucynów. Przyjął habit i odtąd nazywano go Pio z Pietrelciny. Niedługo po święceniach zdarzyło się coś, co przeraziło młodego zakonnika. Posłuchajcie.
„Przydarzyła mi się rzecz, której nie umiem wyjaśnić ani pojąć. Na środku dłoni pojawiło się coś czerwonego, wielkości pieniążka. W środku tej czerwonej plamy czuję ostry ból. Najbardziej w lewej dłoni, ale pod stopami też” – pisał ojciec Pio do swojego spowiednika. „Prosiłem Jezusa, by usunął te dziwne znaki. Zniknęły, ale ból pozostał”.
Kilka lat później, kiedy jak zwykle po rannej Mszy Świętej klęknął do modlitwy, ogarnął go dziwny spokój, jakby sen. „Zobaczyłem przed sobą postać. Z dłoni, stóp i boku płynęła krew. Jej wzrok mnie poraził. Czułem, że umieram. I byłbym umarł, gdyby Pan nie podtrzymał mojego serca. Postać zniknęła, a ja zobaczyłem rany na moich dłoniach, stopach i boku” – opowiadał ojciec Pio.
To, co pojawiło się na ciele ojca Pio, to stygmaty, czyli znaki męki Pana Jezusa.
Zakonnik długo nikomu o tym nie opowiadał, nie chciał sensacji. Jednak tym razem nie dało się już tego ukryć. Wiadomość rozeszła się błyskawicznie. Najpierw wśród zakonników, a potem w całych Włoszech.
Do San Giovanni Rotondo, gdzie mieszkał ojciec Pio, przyjeżdżały ciekawskie tłumy, dziennikarze i łowcy sensacji. Każdy chciał zobaczyć zakonnika ze stygmatami, z ranami, z których sączy się krew.
A ojciec Pio wcale nie chciał o tym mówić ani się tym chwalić. Nawet specjalne rękawiczki bez palców nosił, żeby przykryć zabandażowane rany. Nie prosił przecież Boga o takie znaki, a gdy je otrzymał, bardziej czuł się zawstydzony niż wyróżniony.
Dla ojca Pio stygmaty nie były jednak najważniejsze, ani to, że wszędzie o nim opowiadano.
Najważniejszą chwilą każdego dnia była dla niego Msza Święta. Często mówił ludziom, że „łatwiej byłoby światu przetrwać bez słońca aniżeli bez Mszy Świętej” – warto zapamiętać te słowa.
I właściwie to by dzisiaj wystarczyło za całe kazanie. Wystarczyłoby. Ta piękna myśl Ojca Pio, tak uważam.
A Msza z ojcem Pio trwała czasem nawet dłużej niż trzy godziny! Niektórzy zwracali mu uwagę, że to za długo. A on odpowiadał: „Chciałbym odprawiać Mszę Świętą tak jak inni, ale nie zawsze potrafię. Są takie chwile, że nie mogę iść naprzód. Czuję, że upadłbym, gdybym się nie zatrzymał”.
Też sprawowałem swoją pierwszą Mszę świętą trzy godziny. Takie to było dla mnie wielkie przeżycie, że ten czas tak szybko minął. Jak to się stało. Ludzie chcieli jeszcze siedzieć, takie to było wielkie wydarzenie dla mnie, dla mojej rodziny, dla całej parafii. Jest to ważne wydarzenie i wielkie przeżycie dla każdego z kapłanów. Jest to wielkie święto w rodzinie, w całej parafii. Tak samo jak w naszej parafii, każde święcenia kapłańskie były bardzo przeżywane, modliliśmy się z nimi i za nich.
Jest jeszcze jedna rzecz. No właśnie przygotowanie do Eucharystii, sacrum rozpoczynał wcześniej niż my dzisiaj wstaliśmy.
Ojciec Pio już o drugiej w nocy wstawał, żeby przygotować się do porannej Mszy św.
Najpierw przez dwie godziny modlił się w swojej celi, czyli w swoim klasztornym pokoju, na różańcu. Potem przez godzinę rozważał tajemnicę ofiary Pana Jezusa, którą za chwilę będzie sprawował. Potem szedł do zakrystii i bardzo powoli ubierał się w szaty liturgiczne. Przez cały czas był bardzo, bardzo skupiony, modlił się, nawet przyklękał co chwilę.
A kiedy wychodził do ołtarza, wyglądał tak, jakby dźwigał jakiś ciężar, jakby przeżywał jakiś ogromny ból. W ogóle nie zwracał uwagi na to, co się wokół niego dzieje. Był jakby w innej rzeczywistości. Tylko jego wargi poruszały się, jakby z kimś rozmawiał.
On wiedział, co się podczas Eucharystii dzieje. Nie tylko wiedział, sam przeżywał mękę i śmierć Jezusa Chrystusa. Najmocniej cierpiał w chwili Przeistoczenia. Ludzie czasem szeptali: „Zobaczcie, on wygląda jak Pan Jezus!”.
Posłuchajcie na koniec opowieści ojca Jerzego Tomzińskiego, paulina z Jasnej Góry, kiedy wiele lat temu razem z ojcem Pio odprawiał Mszę św.
Ojciec Pio zachowywał się tak, jakby widział Chrystusa. Oparł się na ołtarzu, ręce położył tak, jakby obejmował krzyż i patrzył na Hostię. On widział Pana Jezusa, że cierpi, że umiera. Widział Go w Hostii – to było widać w jego twarzy. To było coś nieprawdopodobnego…
Nie widziałem celebrującego kapłana, ale mękę Pana Jezusa na Golgocie. Widziałem, że Pan Jezus cierpi i umiera. Dzięki ojcu Pio widziałem i przeżywałem niebo przy ołtarzu.
Pytania:
1. Jak długo ojciec Pio odprawiał Mszę Świętą? (Nawet trzy godziny).
2. Dlaczego ojciec Pio tak długo odprawiał Mszę Świętą? (Bo wiedział, co dzieje się podczas Eucharystii i sam przeżywał mękę i śmierć Pana Jezusa. Najmocniej cierpiał ze Zbawicielem w chwili Przeistoczenia).
3. Co miał na rękach ojciec Pio? (Stygmaty – rany, znaki męki Pana Jezusa).
Zadanie:
Nie zapomnij o jutrzejszym piątku – dniu, w którym wspominamy mękę i śmierć Pana Jezusa. Spróbuj szczególnie pamiętać o swoim postanowieniu adwentowym. Zrób coś dobrego albo zrezygnuj z czegoś, co lubisz, z miłości do Pana Jezusa.
RORATY 2020 #DZIEŃ 13